Uwagę funkcjonariuszy straży miejskiej patrolujących w poniedziałek rejon Targowiska Miejskiego zwrócił zaparkowany na parkingu pojazd, z którego wydobywał się dym. Szybka ocena sytuacji wywołała zdziwienie strażników, gdyż fiat seicento był pozamykany, a w środku nie było nikogo. Pomimo to silnik pracował bez kluczyków w stacyjce. Mocno rozgrzany silnik od pewnego czasu gotował płyn chłodniczy powodując wydobywanie się z pod maski pary wodnej.
-Podejmujący interwencję strażnicy zdecydowali się na wezwanie straży pożarnej- mówi zastępca komendanta straży miejskiej Marcin Gruszka. – W tym czasie pracownicy targowiska przez radiowęzeł bezskutecznie próbowali wezwać na miejsce kierowcę pojazdu. Dla przybyłych na miejsce strażaków sytuacja też wydała się dziwna i choć nie jedno już widzieli, to z takim przypadkiem jeszcze nie mieli do czynienia. Czy mocno przegrzany silnik stanowił zagrożenie tego nie wiadomo, ale strażacy decydowali się już na użycie ciężkiego sprzętu, celem otwarcia maski i odcięcia zasilania. Na szczęście dla właściciela tego pojazdu zdarzenie obserwował mężczyzna prowadzący w centrum naszego miasta punkt dorabiania kluczy i awaryjnego otwierania pojazdów, który zaoferował swoją pomoc. Otwarcie fiata nie zajęło mu dużo czasu, dzięki czemu strażacy „bezinwazyjnie” otworzyli maskę i odłączyli akumulator.
Po 40 minutach na miejsce pojawił się mocno zdziwiony 67 letni właściciel pojazdu, który mając kluczyki w kieszeni długo się zastanawiał, jak mógł pozostawić pojazd z pracującym silnikiem. Na pewno nie było to działanie celowe, ale mając na uwadze, że właściciel pojazdu dopuścił się wykroczenia za swoje zachowanie został pouczony. Pamiętać należy, że kodeks drogowy zabrania kierującemu pozostawiania pracującego silnika podczas postoju na obszarze zabudowanym i oddalania się od pojazdu, gdy silnik jest w ruchu.
I tak 67 – letni mężczyzna najwidoczniej uległ gorączce zakupów zapominając o Bożym świecie, nie mówiąc już o swoim samochodzie.