Gołębnik ze śmietnika na środku osiedla

Pan Adam nie mógł dłużej wytrzymać bez swoich skrzydlatych przyjaciół i po przeprowadzce z prywatnego domu do bloku na osiedlu Pułanki zaczął rozglądać się za nowym miejscem na gołębnik. Los okazał się łaskawy i miłośnik skrzydlatych listonoszy znalazł nowy dom pośrodku osiedla dla swoich ptaków. Nigdy jednak nie przypuszczał, że gołębie zamieszkają w śmietniku. Co prawda rozbudowanym i zaadoptowanym na potrzeby ptaków, ale jednak w śmietniku. Niewielki budynek, w którym mieszkają skrzydlate piękności mieści się nieopodal wieżowca numer 13.
– Hoduje gołębie od dziecka – mówi pan Adam. – Jak mieszkałem przy ulicy Reja to na terenie swojej posesji miałem okazały gołębnik, ale niestety musiałem się przeprowadzić do bloku. Nie mogłem sobie znaleźć miejsca, bo tak mnie nosiło z kąta w kąt. Po prostu bez gołębi mi się nudziło. Chodziłem, szukałem jakiegoś domu w pobliżu mojego bloku, żeby tam wynająć kawałek miejsca i postawić gołębniki. Nic z tego nie wyszło. Byłem już tak zdesperowany, że podobnie jak bohater filmu „Alternatywy 4” nijaki Balcerek zamierzałem hodować gołębie na balkonie, ale, pomimo, że w moim bloku nie mieszka żaden dozorca Anioł uznałem, że to jednak nie wypada. Pewnego dnia zapytałem właściciela pobliskiego sklepu meblowego czy nie pozwoliłby mi zaadoptować stojącego w pobliżu śmietnika na gołębnik, a ten za wręcz symboliczną opłatą zgodził się. Wziąłem się do roboty i dobudowałem kawałek ścianki, w środku postawiłem klatki, a teren dokoła obsadziłem kwiatkami tak żeby przy gołębniku było ładnie i przyjemnie. Po kilku tygodniach pawilon był gotowy. Jak tylko zakończyłem prace budowlane to zacząłem odbudowywać hodowlę gołębi. Z dnia na dzień było ich coraz więcej, aż doczekałem się porządnego stada, które obecnie liczy 42 sztuki różnych gołębi.
Wśród skrzydlatych przyjaciół pana Adama są grzywacze, pawie, brodawczaki, mewki, persy i gołębie wojskowe, z których hodowca jest bardzo dumny.
– Jeden z moich wojskowych gołębi to zdobył nawet nagrodę za loty – kontynuuje pan Adam. – Został wywieziony na terytorium Niemiec i bardzo szybko powrócił do swojego domu. Ten gołąb wojskowy jest bardzo zahartowany, bo mknie w powietrzu nawet podczas bardzo silnych wiatrów i zamieci. Wtedy z Niemiec przebył trasę ponad 680 kilometrów. Wiadomo, że gołąb woskowy musi być silny, bo w dawnych czasach ich zadaniem było przenoszenie meldunków podczas wojny. Jest to specjalna rasa bardzo mądrych ptaków. No, bo tak na zwykły rozum, jaki trzeba mieć instynkt, że by tyle kilometrów pokonać w powietrzu i wrócić do domu. Człowiek bez mapy lub nawigacji tak by nie potrafił. Wszystkie moje gołębie wojskowe są zaobrączkowane. To gołębie sportowe i lotne. Nazywane są też gołębiami wysokolotnymi. Szybują bardzo wysoko. Nieraz widzę, gdy ludzie stojący na przystanku unoszą w górę głowy i z podziwem patrzą na szybujące po nim moje ptaki. Mam też sporo gołębi ozdobnych, z którymi jeżdżę na wystawy.
Wystarczy, że pan Adam zagwiżdże a już do niego przylatuje całe stado.
– To są moi najbliżsi przyjaciele i nie wyobrażam sobie, żebym mógł któregoś z nich zabić w celach konsumpcyjnych – twierdzi pan Adam. – Przecież przyjaciół się nie zabija. Karmię je pszenicą, za którą przepadają. Dostają także groch i ziarna słonecznika. Nieraz się zdarza, że wśród moich ptaków widzę jakiegoś obcego gołębia. Jeden zostanie na stałe inny wróci do domu.
Pana Adama bardzo często odwiedzają dzieci z pobliskiej szkoły i przedszkola.
– Dzieciaki to chcą wiedzieć, czym się karmi gołębie, jak daleko one mogą latać i czy zawsze wracają- mówi pan Adam. – Ja bardzo chętnie odpowiadam na te pytania, bo mam nadzieję, że wśród tych dzieci, które mnie odwiedzają wyrośnie jakiś znakomity hodowca gołębi rasowych. Hodowanie gołębi wykształca w człowieku wiele pozytywnych cech, jak chociażby systematyczność i zdolność do wyrzeczeń. Trzeba też być bardzo odpowiedzialnym. Moje gołębie latają sobie cały dzień po świeżym powietrzu, ale zawsze na noc wracają do swojego domu. Mają nawet wybudowane specjalne wejście. Ja przychodzę do nich codziennie i nie tylko po to, żeby je nakarmić. Przychodzę także, żeby nacieszyć oczy moimi pięknymi ptakami – dodaje pan Adam.
W Ostrowcu zrzeszonych jest 50 hodowców gołębi. Wszyscy dla swoich pupilów mają odpowiednie gołębniki czy to na dachach altanek, domków letniskowych lub w specjalnie wybudowanych pawilonach na podwórzach. Pan Adam na potrzeby gołębnika zaadoptował śmietnik i trzeba przyznać, że ten pomysł jest niezwykle oryginalny.

Polecamy również

Dodaj komentarz