Eugeniusz Fornalik codziennie skoro świr wstaje i pierwsze kroki kieruje do stajni. Tam mieszka jego przyjaciel i pomocnik w pracy koń o mało wymyślnym imieniu Kary. Tak został nazwany zaraz po narodzeniu ten niezwykle silny koń pociągowy, których teraz jest coraz mniej. Koń nie dość, że silny to jeszcze wyjątkowo rozumny i pracowity. Za to pan Eugeniusz jest ostatnim w powiecie ostrowieckim reprezentantem zawodu wozak- zrywkarz drewna.
– Obaj pracujemy w lesie przy ścince drzew – mówi pan Eugeniusz. – No może nie przy samej wycince jak przy zwózce drzew, które wcześniej padają od pił i siekier. Pracujemy dla prywatnych firm oraz dla nadleśnictw. Tam gdzie nas wynajmą tam idziemy, bo o robotę jest teraz trudno. Praca jest ciężka i obaj się narobimy w ciągu dnia, ale jakoś sobie radzimy i wspieramy się nawzajem.
Pan Eugeniusz z wielkim szacunkiem wyraża się o swoim współpracowniku. Widać, że to nie tylko jego pomocnik, ale także prawdziwy przyjaciel.
– Kary jest bardzo posłuszny i co najważniejsze bardzo silny – dodaje pan Eugeniusz. – On mnie doskonale rozumie i czasem nic nie muszę do niego mówić, a on i tak wie co ma zrobić. Ma dopiero sześć lat, więc jeszcze trochę popracuje zanim przejdzie na emeryturę. Wtedy będzie odpoczywał i niczego mu nie zabraknie, bo ja o moim przyjacielu nie zapomnę.
Można dosłownie powiedzieć, że Kary jest silny jak koń. Przez chaszcze bez problemu może uciągnąć nawet kilkanaście bali przywiązanych do łańcucha. Pociągnie też furę załadowaną dwoma tonami drewna. Siłę do pracy i energię daje mu owies, którego zjada ponad 10 kilogramów dziennie.
– Paszy to ja mu nie żałuje i jak widzę, że ma apetyt to dosypuję mu owsa ile tylko ta jego końska dusza zapragnie – dodaje pan Eugeniusz.- On mi się za to odwdzięcza bardzo sumiennie wykonywaną pracą. Żeby ludzie byli tacy posłuszni przy robocie, tacy silni i tak mało wymagający to ten świat wyglądałby inaczej. Niestety koni jest coraz mniej, a to wielka szkoda, bo nasz kraj od zarania dziejów słynął z : siwków, karych, gniadych, jabłkowitych. Piękne mieliśmy konie i mamy nadal dowodem na to jest mój Kary. Konie przysłużyły się ludziom i na wojnach i w czasie pokoju. Budowały wspólnie z ludźmi miasta i wsie. My Polacy zawdzięczamy tym zwierzętom bardzo dużo. Pamiętam ze szkoły podstawowej takie książki jak „Łysek z pokładu idy” czy „Nasza szkapa” . To były ksiązki o koniach, które ciężko pracowały. Widać te zwierzęta zasłużyły na to, żeby o nich książki pisali.
Pana Eugeniusza i jego konia Karego można spotkać niemal codziennie w lasach w pobliżu Ostrowca. Tam zajmują się zwózką ściętych drzew.
– Ludziom się wydaje, że teraz to wszystko mogą zrobić maszyny, a to nie prawda- twierdzi pan Eugeniusz. – Niech traktor spróbuje wjechać w te chaszcze i jeszcze przyciągnąć bale drzewa. Zaryje w błocie jak nic i drugi traktor będzie musiał go wyciągać. Mój Kary za to bez problemów wykonuje swoje obowiązki. Nie narzeka, nie kłoci się ze swoim szefem czyli ze mną i słucha co do niego mówię. Co jednak najważniejsze Kary nie boi się pracy. Nie raz wchodzę do stajni rano i mówię do niego „Kary idziemy na pierwszą zmianę”, a on tylko trzy razy kiwnie swoim łbem i jest gotowy do roboty. Zimą to popracujemy od czasu do czasu wieczorami, bo i do kuligów się najmujemy. Dzieci jak tylko zobaczą Karego to biegną do niego ile sił w nogach. On też za dzieciakami przepada i za cukierkami, które od nich dostaje.
Pan Eugeniusz reprezentuje zawód o nazwie wozak- zrywkarz drewna. Przemieszcza przy użyciu zaprzęgu konnego pozyskane przez drwali drewno do miejsc składowania lub załadunku na środki transportu. Profesja co nieco archaiczna i niezwykle rzadko spotykana na naszych terenach. Wozaków można jeszcze spotkać w Bieszczadach, gdzie razem pracują ze swoimi końmi. Tak jak pan Eugeniusz ze swoim Karym.