Punktualnie o godzinie 18. 30 funkcjonariusze straży miejskiej odwieźli na dworzec Bernarda B., mieszkańca jednej z miejscowości w okolicach Poznania, który koczował w Ostrowcu od początku lipca. Bernard B. bez wątpienia zasłużył na miano kloszarda roku w naszym mieście. Niestety dał się poznać z jak najgorszej strony.
Bernard B. to 56 letni mieszkaniec Wielkopolski, bezdomny z wyboru, który w Ostrowcu pojawił się dokładnie 6 lipca 2015 roku. Tego dnia był po raz pierwszy legitymowany przez straż miejską w związku z tym, że patrol zastał go w godzinach nocnych śpiącego na ławce w Parku Miejskim. Pierwsze spotkanie zakończyło się pouczeniem. Mężczyzna choć znajdował się pod niewielkim wpływem alkoholu to logicznie odpowiadał na pytania, nie miał problemów z poruszaniem się. Rozpytany oświadczył, że pochodzi z niewielkiej miejscowości pod Poznaniem gdzie mieszka i ma meldunek, a w naszym mieście jest tylko przejazdem. Panu Bernardowi nasze miasto chyba przypadło do gustu, gdyż postanowił zostać w nim na nieco dłużej. Niestety każdy dzień jego pobytu wiązał się z problemami jakie stwarzał. Ilość podjętych interwencji przez samą tylko straż miejską przekroczyła 50 (w ciągu 39 dni), a interweniowała również policja oraz pogotowie ratunkowe. -Problemem pana Bernarda jest alkohol od którego nie stronił, dlatego większość interwencji dotyczyła jego upojenia alkoholowego, spożywania alkoholu w miejscach zabronionych, dopuszczaniu się pod jego wpływem nieobyczajnych wybryków i wywoływania zgorszenia- mówi zastępca komendanta straży miejskiej Marcin Gruszka. – Naszemu Wielkopolaninowi nie przeszkadzało, gdzie znużył go sen. Był budzony przez mundurowych w wielu publicznych miejscach ale nie stronił również od klatek schodowych, przystanków autobusowych, sklepów wielkopowierzchniowych a nawet upodobał sobie na miejsce nocnego spoczynku niezamykane wejście do jednego z banków w Rynku gdzie mieści się bankomat. Wszędzie gdzie przebywał pozostawiał po sobie ślady swojej bytności w postaci śmieci, pustych butelek, swoich odchodów, wymiocin i niestety smrodu, gdyż nasz gość nie wykazywał chęci dbania o higienę osobistą. Szala goryczy się przelała gdy w jednym z urzędów na korytarzu załatwił swoją potrzebę fizjologiczną i nie był to mocz… W związku z tym, że nakładane na niego sankcje karne nie skutkowały, ilość interwencji rosła z każdym dniem jego pobytu w naszym mieście a stan jego zaradności życiowej jakby się uwsteczniał postanowiliśmy mu pomóc. Wspólnie z Miejskim Ośrodkiem Pomocy Społecznej umieściliśmy pana Bernarda w Ośrodku Interwencji Kryzysowej na Pułankach, gdzie otrzymał niezbędną pomoc i mógł się doprowadzić do względnego porządku. Nie mając pieniędzy wyraził on chęć powrotu do domu, i tu z pomocą przyszedł dyrektor MOPS-u, który znalazł środki na zakup dla niego biletu na autobus.
Pan Bernard na pytanie co mu się najbardziej podoba w Ostrowcu z rozbrajającą szczerością odpowiedział, że fontanna w parku.