Jerzy Tyburski Dawno temu w kinie „Gwiazda”
Wernisaż 22 marca, godz. 18.00 Wystawa czynna od 23 marca do 3 maja
Od młodzieńczych fascynacji soczystym kolorem i uproszczonych form, poprzez melancholijne martwe natury i pełne wrażliwości obrazy o tematyce religijnej aż do „okresu dojrzałego” czerpiącego inspiracje z poetyki surrealistycznej. Tak w skrócie można opisać twórczość artysty Jerzego Tyburskiego, który wszystkie życiowe lekcje dźwiga dostojnie z pomocą swych dwóch bliskich „Przyjaciółek”: Pamięci i Wyobraźni. Doskonale ilustruje to powstały niedawno surrealistyczny Autoportret w zielonym płaszczyku przedstawiający psa rasy cocker spaniel posiadającego ludzkie dłonie i ubranego w płaszcz z szerokim kołnierzem. Spłowiałe i dziurawe okrycie o zielonej barwie wygląda jak odzienie osób portretowanych w okresie renesansu, a skrzyżowane dłonie naznaczone są latami ciężkiej pracy oraz bolesnymi doświadczeniami. Obraz z jednej strony jest hołdem złożonym dawnej sztuce, z drugiej – otwarciem na nowoczesną formę oraz poddaniem się nieskrępowanej wyobraźni. W podobnym tonie utrzymane są dwa inne portrety: Dziewczyna Leonarda z cyklu Czułość oraz Pejzaż Karoliny. Pierwszy ukazuje tajemniczą postać o twarzy kota, której upozowanie i ubiór przypominają słynną Damę z Gronostajem. Drugi przedstawia kobietę w renesansowej sukni, trzymającą psa rasy york, usytuowaną pomiędzy dwiema kolumnami. Postać nie ma jednak szyi i dekoltu, a na ich miejscu widnieje naszyjnik z zawieszką w kształcie serca oraz pejzaż z przewagą błękitu nieba. Być może jest to metafora duszy modelki, która pomimo osadzenia w sztywne ramy, nadal pozostała wolna i nieposkromiona. Obrazy Jerzego Tyburskiego powstają w pracowni znajdującej się w jednej z kamienic na poddaszu przy Rynku Wielkim w Zamościu. Artysta niedawno zdradził kilka tajemnic dotyczących jego azylu, tworząc cykl Pracownia moja. Nie ukazał jednak tego pomieszczenia w sensie dosłownym, lecz jako metaforę swej duszy, by wnikliwy obserwator dostrzegł to, co kształtuje jego wyobraźnię oraz jakie zmagania toczy ze swoimi słabościami. Obraz W mojej pracowni ukazuje główne źródła inspiracji, którymi są przedmioty oraz ciało człowieka. Talerz leżący na podłodze oraz stolik nakryty obrusem, jako elementy martwych natur, są samodzielnymi bohaterami kompozycji i pozwalają dostrzec piękno w otaczającej człowieka codzienności. Rzeźba nawiązująca do słynnej Wenus z Milo wyraża związek artysty z historią sztuki, z klasycznym pięknem wyrażonym w ciele człowieka będącym dziełem samego Boga. Dolną część rzeźby zastąpiły nogi współczesnej kobiety w czerwonych szpilkach, znajdujące się wśród chmur, co przywodzi na myśl temat Narodziny Wenus, często pojawiający się u Tyburskiego i świadczący o zainteresowaniu mitologią ale także zmysłową stroną cielesności. Drugi obraz z cyklu, W mojej pracowni II, odsłania przed odbiorcą nieco inną sferę, bardziej osobistą i tajemniczą. W centralnej części znajduje się figura ukrzyżowanego Chrystusa oraz stolik z wazonem i kielichem, które przywołują na myśl mszę świętą. Pracownią jest tu wnętrze artysty i jego spotkanie w czasie aktu twórczego ze sferą sacrum. Malowanie, które związane jest z poświęceniem czasu oraz wkładaniem wysiłku umysłowego i fizycznego, daje ukojenie i pozwala zobaczyć to co ukryte gdzieś w głębi serca. Najnowsze obrazy, powstałe w 2018 i na początku 2019 roku, to głównie surrealne portrety kobiece ściśle powiązane z krajobrazem. Przeważające w nich błękity i zielenie to powrót do natury i mniejsze zainteresowanie wnętrzami i przedmiotami. Są to kompozycje przejrzyste i tętniące świeżym powietrzem, przy których wzrok widza odpoczywa tak jak na łonie natury. Te kobiece wizerunki tchną jednak pewnym chłodem, są nieuchwytne wśród tych błękitnych teł niczym krótkie wspomnienia z przeszłości. Ich ulotność potęguje fakt, że zostały ukazane jedynie fragmenty ciał. Kapelusz Patrycji i Ewa przedstawiają sylwetki w ujęciu od pasa do połowy twarzy, z oczami i głowami ukrytymi pod krajobrazem układającym się niczym kapelusz o szerokim rondzie. Tytułowa Ewa wpisuje się w zainteresowanie artysty tematem starotestamentowej historii o rajskim ogrodzie. Spód jej „kapelusza” pełen jest soczyście czerwonych jabłek, symbolizujących różne pokusy, natomiast jego górną część tworzy ponury krajobraz wyschniętych drzew. Głowa Ewy znajduje się na granicy tych dwóch sfer, jak gdyby wiedziała, że każde skosztowane jabłko powoduje obumieranie jednego drzewa. Tyburski kontynuuje także rozpoczęty niegdyś cykl Venus, jednak tym razem to właśnie twarz bogini jest wybrana z całego ciała i ukazana widzowi w niezwykle dekoracyjnej oprawie. Venus III to ujęcie profilu osłoniętego błękitem nieba tworzącym pewnego rodzaju chustę, na której przysiadł kolorowy motyl. Złociste, gęsto kładzione plamki farby na tle błękitu nieba tworzą dekoracyjne włosy będące atrybutem bogini w obrazie Venus IV. Bóstwu towarzyszy także suknia i kwiat róży o barwie cielistej, który kształtem przypomina splecione dłonie. Dłonie, jako jedyna przedstawiona część ciała kobiecego pojawią się w dwóch obrazach powstałych po Venus, które poświęcone są pamięci Matki artysty: Mama oraz Łzy – dla Mamy. Dawno temu w kinie Gwiazda oraz Przypadkowa narzeczona to portrety magiczne, kobieco-kocie hybrydalne postacie, w których tkwi tajemniczość i dzika natura. To swoiste „rozczłonkowanie” kobiecych ciał i nadanie im surrealnego charakteru jest dla artysty metodą ilustrowania jego magicznych fantazji, obrazów powstających w nieskrępowanej wyobraźni.
Katarzyna Szymańska